Przedstawienie „ Wstydź się” autorstwa Weroniki Murek w reżyserii Julii Mark, wczorajszego wieczoru można było obejrzeć na Scenie Monopolis w Łodzi.
Aktorki, Joanna Brodzik i Beata Kawka, jak same przyznały, pracowały nad pierwotnym scenariuszem i przygotowały spektakl w taki sposób, by odzwierciedlał ich społeczne obserwacje i nawiązywał do osobistych doświadczeń związanych z tematem wstydu.
Grane przez nie bohaterki: Ewę i Lilith, poddano opresyjnemu treningowi w ośrodku, który został powołany przez władzę, by przywrócić kobietom wstyd.
Muszę przyznać, że patrząc na pogarszającą się sytuację praw kobiet w naszym kraju, pomysł na taki rodzaj przymusu ze strony rządu wydaje się coraz mniej abstrakcyjny.
Wracając jednak do samego przedstawienia, spektakl był w moim przeżyciu niezwykle intensywny, mocny i głośny w przekazie.
W połowie nastąpiła 15 minutowa przerwa, w której wzięłam głębszy oddech i zaczęłam się zastanawiać:
Co się stanie z bohaterkami?
Czy z rywalizacji przejdą do współdziałania? Czy razem zbuntują się przeciwko reżimowi ?
Kontynuacja historii na scenie, wywołała we mnie wzdrygające uczucie.
O ile w pierwszej części, bez trudu przychodziło mi potraktowanie przerysowanych metod zawstydzania jako absurdalnych i przez to śmiesznych, tak w drugiej , wyłonione na światło reflektorów, sadystyczne tło relacyjne, z którego wyszła Lilith oraz to do czego była w stanie doprowadzić się Ewa, by osiągnąć mistrzostwo w zawstydzaniu siebie, zatrzymało mnie w obrzydzeniu i złości.
Czy potrzebowałam, aż tak mocno dostać obrzydliwymi praktykami wstydu po oczach?
Wyobrażam sobie, że aktorki wybrały wstrząsający/ szokujący przekaz, by wywołać mocne poruszenie u widzów i zmusić tym samym do refleksji.
Ja wiem, że wstyd może być brutalny i gwałtowny, nie potrzebuję nim dostać po twarzy, by uznać jego moc.
Znam jednak też taką odsłonę wstydu, która jest zawarta w subtelnościach, niteczkach biernej agresji.
Myślę, że ten wstyd budzi mój większy niepokój i zmieszanie, bo chociaż wyczuwam w swoim ciele, że jestem atakowana, to moja głowa szuka dowodów, a one są trudne do złapania.
Gdy ktoś, tak jak to było pokazane w przedstawieniu, atakuje wprost ciało, inteligencję czy sposób bycia to łatwo wyczuwam granicę i bezpośrednio wyrażam sprzeciw.
To mi się wydaje mimo wszystko nieco łatwiejsze niż ochronić się przed drobną zawstydzającą manipulacją.
Kiedy myślę o sensie tego spektaklu to podoba mi się sam aspekt jasnego sprzeciwu wobec zawstydzenia i upokarzania, żałuję jednak, że tak mało miejsca było na oddech i spotkanie z mniej dobitnymi formami zawstydzania kobiet.
Po spektaklu, Pani Joanna i Pani Beata usiadły na scenie przed widownią i zaprosiły do żywej wymiany doświadczeń związanych ze wstydem.
Ta propozycja mnie wycofała.
Miałam poczucie, że zabrakło czasu na asymilację sztuki, a już pojawiło się zaproszenie do wyjścia ze swoimi historiami i w moim przeżyciu spora potrzeba jednej z pań, by podzielić się wiedzą na temat działania wstydu w odniesieniu do badań przeprowadzonych przez doktor Brené Brown.
Kiedyś sama prowadząc warsztaty o wstydzie, zachęcałam do odwagi i wychodzenia ze swoimi historiami do kręgu kobiet.
To przynosiło różne owoce.
Z upływem czasu i nabieraniem doświadczenia w pracy z ludźmi, zrozumiałam że w pracy ze wstydem równie ważną wartością co gotowość do ujawnienia wstydu, jest uważność, cierpliwości i delikatności wobec osoby, która doświadczyła wielu przekroczeń będąc regularnie zawstydzaną.
Wyszłyśmy z przyjaciółką w trakcie części wymiany, bo obie czułyśmy się już pełne, a mnie coraz mocniej bolała głowa.
Chwilę przed tym, pojawiła się we mnie nuta zawahania, bo przecież nie wypada wychodzić W Trakcie, przypomniałam sobie jednak, jak cenne jest dla mnie uznanie własnych granic, które również czuję na poziomie ciała.
To właśnie o sygnałach z ciała rozmawiam z klientami, gdy sprawdzamy jak rozpoznać w sobie wstyd i granice.
Cieszę się zatem, że nie zostałyśmy na docisku do końca, tylko zadbałyśmy o siebie, nie czując z powodu wyjścia ani wstydu ani poczucia winy.
Zostaję po tym wydarzeniu z taką refleksją: „ Mówienie głośno o wstydzie jest ważne. W wychodzeniu ze wstydu niezwykle cenne jest jednak stworzenie intymnej przestrzeni kontaktu, by z czułością z niego wychodzić, w tempie osoby, które tego potrzebuje.”