O tęsknocie za bezwarunkową miłością rodziców, zdarza się nam rozmawiać z tymi, którym ufamy.
W pochylaniu się nad miłością od rodziców jest coś pierwotnego, coś co dotyka do żywego i nie można chyba opisać słowami tego co się wydarza, gdy człowiek wraca do tej pierwociny i chce się tam bezpiecznie umościć, poczuć zapach i dotyk w jedynym w swoim rodzaju kształcie, bez tych wszystkich zakłóceń, które przerywały kontakt.
Niektórzy z nas nie mają już rodziców.
Inni woleliby mieć innych niż mają.
Jeszcze inni nie mogą sobie wyobrazić, że tracą tych co mają.
Jest wiele możliwości w tej relacyjnej materii.
A wszystkiemu winna jest miłość.
O tęsknocie za bezwarunkową miłością rodziców, zdarza się nam rozmawiać z tymi, którym ufamy.
Czasem to są bliscy nam ludzie, czasem terapeuci.
W pochylaniu się nad miłością od rodziców jest coś pierwotnego, coś co dotyka do żywego i nie można chyba opisać słowami tego co się wydarza, gdy człowiek wraca do tej pierwociny i chce się tam bezpiecznie umościć, poczuć zapach i dotyk w jedynym w swoim rodzaju kształcie, bez tych wszystkich zakłóceń, które przerywały kontakt.
Czasem ten powrót we wspomnieniach do rodzimego „gniazda”, jest jak rozbudowana fantazja.
W realnym doświadczeniu miłości z rodzicami pojawiały i pojawiają się braki.
Czujemy się niewystarczająco ukochani, w ograniczony sposób nakarmieni miłością.
Tęsknimy za mamą.
Tęsknimy za tatą.
Najcześciej za tym dobrym co było, a jeszcze częściej, za tym co mogłoby się wydarzyć, gdyby rodzice mieli większy potencjał miłości i świadomości w sobie.
Czasem w terapii zapraszamy do takich spotkań.
Nie ma wtedy rzeczywistego rodzinnego spotkania w gabinecie, ale jest przestrzeń, którą aranżujemy z klientem/ klientką w taki sposób, by dostępne się stało wyobrażenie sobie takiej możliwości.
Bycie w czuciu i szukanie, wypowiadanie słów jakie się w tej sytuacji pojawiają.
Niezwykle poruszające dla mnie jako towarzyszącej moim klientom jest bycie przy pomoście do miłości jakim jest „Przepraszam”.
Okazuje się bowiem, że karmiące gesty i słowa miłości trudno jest przyjąć od potencjalnych rodziców, bez wcześniejszego usłyszenia przepraszam za to co realnie było.
Scena z filmu „ Dobrzy nieznajomi” w reżyserii Andrew Haigh’a, którą widzicie na zdjęciu do wpisu, pokazuje akt pojednania ojca z synem.
To jest moment, gdy ojciec tuli syna, którego wcześniej przeprosił za to, że nie był przy nim obecny, gdy on tego potrzebował.
Cały film jest niezwykły, poruszający fundamentalne ludzkie pragnienia i potrzeby. A doskonała gra Andrew Scott’a i Paul’a Mescal’a pomaga prześledzić wpływ tęsknoty za doświadczeniem bliskości i miłości na przyszłe relacje miłosne.
O tym jakiej miłości pragniemy, a co zdarza nam się mylić z miłością, pisze Katarzyna „Kaśka” Nosowska w swojej najnowszej książce „Nie Mylić Z Miłością”.
Bardzo lubię różne zdanie z jej książki, podzielę się kilkoma:
„ Miłość sprawia, że pewnego dnia postanawiasz żyć inaczej.”
„Miłość pozwala Ci rozpoznawać wartość TERAZ.”
„ Miłość to spokój w ciele nawet pośród zamętu.”
„ To zrozumienie na głębokim poziomie prawdę, że wszystko jest nietrwałe. Wszystko z wyjątkiem MIŁOŚCI”
Mogłabym o miłości długo pisać i gadać.
Miłością dobrze jest żyć.
Zachęcam was do obejrzenia i przeżycia wspomnianego filmu oraz do czytania „ Nie Mylić Z Miłością” Katarzyny Nosowskiej, a ponad wszystko zachęcam do uznania ważności i wartości płynącej z tęsknoty za miłością, bo jest to coś co wszyscy znamy i wobec czego możemy szukać zdrowej odpowiedzi.