Z moimi synami parokrotnie przechodziłam przez adaptację.
Gdybym prowadziła grupę dla rodziców przytłoczonych procesem adaptacji dziecka do przedszkola, przywitałabym się słowami : Witajcie, zjedzcie coś i napijcie się kawy, a później pogadamy o tym czemu jest inaczej niż chcieliście.
To, że jako rodzice mamy pewne wyobrażenie o pierwszych dniach dziecka w przedszkolu jest całkowicie zrozumiałe.
Rzeczywistość jednak często bywa różna od fantazji na temat tego ważnego wydarzenia w życiu dziecka i jego rodziców.
Można rzecz jasna podjąć starania by przygotować się do tego etapu.
Dużo o przygotowaniach do adaptacji pisze
Agnieszka Stein w książce „ Akcja adaptacja”. Moim zdaniem jest w niej sporo pomocnych wskazówek o tym jak przygotować dziecko do zmiany i pomóc mu zaprzyjaźnić się z przedszkolem.
Są również dostępne książeczki dla dzieci, które pomagają oswoić temat adaptacji.
Kolorowy potwór nie ma pojęcia czym jest przedszkole i obawia się tego co może go w nim spotkać.
Okazuje się jednak, że strach szybko mija, gdy w przedszkolu pojawia się okazja do psocenia i zabawy z innymi;).
Kolorowy potwór nabiera ochoty na więcej przedszkolnych przygód, natomiast jego towarzyszka, która postanowiła go wprowadzić w przedszkolny świat i wyjaśniać wszystkie zasady JEST WYCZERPANA :).
Gdy adaptacja przebiega pomyślnie:
- dziecko stopniowo oswaja się z nowym otoczeniem
- z mniejszym niepokojem rozstaje się z rodzicem
- zaczyna wchodzić z zaufaniem w relację z wybranym dorosłym w placówce
- zaczyna wybierać dzieci, z którymi ma ochotę być w kontakcie
- wybiera aktywności, które go interesują
- zgłasza swoje potrzeby opiekunowi.
Najważniejsze o czym należy pamiętać, to że proces adaptacji JEST ROZCIĄGNIĘTY W CZASIE.
Gdy rozmawiam o nim z rodzicami, zachęcam do cierpliwego towarzyszenia dziecku w pierwszych TYGODNIACH adaptacji nie zaś dniach, jak to sobie wyobraża duża część rodziców.
Wielu dorosłych marzy o tym, by ich pociechy wychodziły z placówki w skowronkach i nie mogły się doczekać kolejnego dnia w przedszkolu.
Takie sytuacje się zdarzają, najczęściej jednak, dziecko odebrane z przedszkola schodzi z napięcia, które w nim powstało podczas pobytu w przedszkolu i zamiast się uśmiechać, jest rozdrażnione, pobudzone lub/oraz płaczliwe.
Nadmierny hałas, płacz innych dzieci, nowe osoby, zasady, których trzeba przestrzegać, jedzenie inne niż w domu, toaleta, której nie zna, spory o zabawki, uwaga dorosłego podzielona na wiele osób jednocześnie- to wszystko czynniki, które mogą stać się stresorami dla dziecka na początku jego nowej drogi edukacyjnej.
To w jaki sposób rodzic przyjmuje własne emocje i emocje dziecka ma ważny wpływ na bycie w adaptacji.
Są rodzice, którzy mają trudność w odróżnieniu swoich emocji od emocji dziecka.
Być może i Tobie nie jest obce podłączanie się pod przeżywanie malucha w taki sposób , że potrzebujesz wsparcia innego dorosłego by pomieścić nagromadzone uczucia i wrócić do równowagi.
Gdy rodzic przeżywa siebie w kontakcie z dzieckiem w taki sposób, że „zalewają go emocje” gdy np. dziecko intensywnie płacze, krzyczy, szarpie się, to jest to sygnał do przyjrzenia się temu jakie są możliwości rodzica do pomieszczania emocji.
Zapewniam, że takich dorosłych jest dużo i ja sama również byłam w tym miejscu.
Nie jest to strefa mocy, która daje kopa na resztę dnia.
To jest takie miejsce, w którym rodzic czuje bezsilność i niepokój, bo chciałaby umieć towarzyszyć dziecku w emocjach jakiekolwiek by one byłby, tymczasem np: widzi swoje smutne dziecko i robi mu się momentalnie smutno, chce szybko podnieść dziecko na duchu, by samemu poczuć się też lepiej.
A to czego potrzebuje dziecko, to uznanie jego emocji przez dorosłego, który jest świadomy własnych emocji i obecny.
Podczas warsztatów o adaptacji z rodzicami, zauważyłam, że jednym ze sposobów radzenia sobie z niepokojem u rodziców jest nadmierne fantazjowanie o tym co dziecku się dzieje w przedszkolu, po czym wypytywanie dziecka o wszystkie szczegóły.
Proszę mi wierzyć, aby zejść z napięcia pomocna jest zwykła ciekawość, którą można zaspokoić w dialogu z nauczycielem dziecka oraz zaproszenie dziecka do wymiany o tym jak minął dzień od opowiedzenia o sobie ( „Mój dzień był taki…!)
Dzieci zazwyczaj po wysłuchaniu dorosłego same nabierają ochoty na dzielenie się swoim życiem.
Gdy jednak są wypytywanie od progu, stają się często rozdrażnione, bo chcą odpocząć od tego co było, a nie wałkować to na nowo.
Wiele bym jeszcze mogła napisać o adaptacji, odwołując się jednak do tytułu wpisu, jeśli chodzi o jazdę bez trzymanki to trudno o tym jedynie opowiadać merytorycznie, bo można mieć solidną wiedzę, a przeżywanie i tak zrobi swoje :).
Tych z was, który szukają informacji odsyłam do podanych we wpisie źródeł, a tych z was, którzy potrzebują porozmawiać i przyjrzeć się swojemu przeżywaniu zapraszam do kontaktu.